niedziela, 4 października 2015

marzenia się spełniają




MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ




Siedziala na ulicy ale na stołku a przed nią stolik a na nim kupka 5 malutkich pomidorów.. druga kupka 7 ciut większych i trzecia kupka 4 sztuki rozmiaru standard przy kazdym urwana tekturka z liczbą i tak przy pierwszej 100 drugiej 250 i trzeciej 300
co oznacza ze za jeden malutki pomidorek trzeba zapłacić 100 dolarów, a za rozmiar standard – 300 dolarów ... na stoliku więc leżał towar za ..... takie tam 3.450 dolarów
w drugim rzędzie wyłożonego towaru leżały jeszcze 2 cebule bez takturki żeby klienta nie odstraszyć, bo cebule dużo droższe niż pomidor
obok niej sąsiadka siedziała na podobnej wysokości stołku przed podobnym stolikiem z identycznym towarem może lekko wielkością towar się różnił i wahnięcia ilościowe grup poszczególnych... ale też pomidorki i cebula... i za sąsiadką kolejna sąsiadka i kolejna .. pań z 15 ... nazywałam je tomato’s ladies i codziennie udawalam się do nich by kupic jeden pomidor, codziennie jeden od innej. Siedziały właściwie prawie naprzeciwko mojego drugiego domu i dokładnie naprzeciwko sklepu z pieczywem w ktorym to dwa razy dziennie wystawiano po kilka bochenkow chleba waty, gdy nie załapałam się na pierwszy wyrzut zawsze jeszcze miałam szanse na popoludniowy... a pomidorek kupowałam wtedy gdy udało mi się kupić chleb, tak wytwarzałam odruchowe połączenia w świadomości zimbabwiańskiej ekonomii że jedno ma wpływ na drugie, drugie zależy od pierwszego i ma wpływ na ducha pogodę też.. bo jakaż to radość była wychodzic z chlebem zdobytym i w trumfie dokupić jeszcze pomidorek
gdy juz po tygodniu okazałam się poważna i lojalną klientką podjęłam decyzję by poszerzyć integrację... prawie co druga z pań siedzących na stołeczkach robiła na drutach... więc pewnego ranka ubrałam dzierganą na drutach spódnicę z bawełny z duuuzym rozporkiem w kolorze pomarańcz próbnik barwy niczym z kamizelek ostrzegawczych i poszłam po pomidorek przez chleb.. tym razem udało się go wynieść z pierwszego rozdania.. więc panie juz się cieszą widząc jak przechodzę ulicę na wprost i zmierzam do ich butików..
-       yebo mama
-       yebo
-       jaka masz ladna spodnice !
-       a dziekuje J
wiedzialam ze bez wzgledu na położenie geograficzne my laski zawsze reagujemy odpowiednio na bliskie nam zagadnienia..
i zaczęło się dotykanie, rozciąganie i liczenie oczek... dobrze ze tym razem mialam na sobie trochę pełniejsze majtki..
żeby nie zostać w tyle nauki ja zaczęłam rozciągać, dotykać i analizować ich ponawlekane na druty prace.. wszystko anilana aż trzeszczy w uszach, to co oni robią z lokalną bawełną ? to też sprzedają za broń do Chin ? L ale ok mam układ z Prezydentem Mugabe, ja się nie wtrącam do polityki a on do mody.
-       mam bawełnę ! chcecie robić z bawełny na drutach takie spódnice ? nauczę jak
oczy im zalśniły ... jak europejce na pokazie nowej kolekcji Chanel 
i teraz wrcajac do domu z chlebem, pomidorkiem, czasami cebulą, bananem, czomolią, slodkim ziemniakiem wracałam tez z elementami wydzierganymi na drutach, ręcę miałam już zajęte w dwie strony... donosiłam włóczki
klęcząc przy stolikach, rysując na tyłach kartonikow z cenami wzory ...
powstawała moja pracownia...
... na ulicy

by wkrótce przenieść się do domu i właściwie całkowicie go przejąć, tak że nasz kolejny dom do którego się przeprowadziłyśmy kilka miesięcy póżniej stał się jedną wielką pracownią, w którym już po 7 rano pojawiał się pierwszy twórca a ostatni czasami wychodził i o 20, dobrze ze miał piętro, tam była private przestrzeń sypialni mojej i Alex.
I tak powstał Dom Nyangi – pracownia rzeźbienia sukienek i wszelkiego wyrazu który odsłonił tajemnicę procesu tworzenia

Tak spełniłam swoje marzenie sprzed 20 lat, gdyby wtedy ktoś powiedział mi że dopełni się ono w dzikiej Afryce ... jestem przekonana że prócz śmiechu słyszałby odgłos pukania palcem w głowę ... ale gdyby dodał że czuć się będę tak jak oto w tej chwili ... postawiłabym wszystko na tą kartę *









Usiadłam na podłodze. Rozsypałam kredki. Porozkładałam kartki.
Zamknęłam oczy i poprowadziłam siebie
Od stanu euforii kiedy założę się że fruwam
Do stanu kiedy przysięgam że wiem że umieram

Moja droga wiedzie przez 33 stacje. Tak, mogę je porównać do krzyżowych.
Kłębowisko emocji z których każda ma swoje nasycenie, kolor, wywołuje odpowiednią reakcję, doprowadza do określonego celu. Weszłam we wszystkie i nadałam im imiona i narysowałam je .
Postawiłam manekin w ogrodzie.
I zaczęłam je wrabiać w nitki ...

Wrabiałam moje stany w nitki, wywlekałam ich twarze, prułam ich charakter, rozplątywałam ich reakcje. Tak powstawały moje sukienki.
Zakładałam je
I nosiłam
Zdemaskowane emocje


Wraz z przybywaniem garderoby stawałam się lżejsza
Lżejsza o każdą niechcianą we mnie zawartość
Gdy któraś z tych emocji dopadała mnie ponownie, zakładałam jej twarz na siebie.
Uświadomienie

Nie byłam już piłeczką
Byłam czystą świadomością następstwa reakcji
Więc
Nie było już reakcji
Rozpuściły się z chwilą nałożenia odpowiedniej sukienki

Świadomość

Uwalnia cię













i zaświeciłam sobą


nie czekaj
nic samo nie przyjdzie
życie jest energią którą TY SAM pobudzasz
jeśli nie robisz nic, nic nie pobudzisz
nikt nie przyjdzie i cię nie zbawi
co było moją największą winą ? ta wina nazywa się : zaniedbanie
. zaniedbanie własnej drogi .
. zaniedbanie rozwoju .
. zaniedbanie poznania .
. zaniedbanie znalezienia .


I zrozumiałam dlaczego zdjęcie kobiety Ndebele pochłonęło moją uwagę całkowicie. Tą siłę chciałam w sobie obudzić.
Moją . Własną . Niezależną


...
poszłam więc dalej
...


 i wylądowałam w Azji


gdy roztrzaskasz starch
ból rozłupie ci mózg na pół
spotęguje się niemoc
przywoła obłędu wsparcie
… przetrwaj
… przetrwaj
jesteś siebie zaprzeczeniem tylko
gdy już wszstko wymyślisz i wszystkiemu zaprzeczysz
opadniesz z sił i się poddasz
rozłupany mózg tobie służyć zacznie
tyś panem
kiedy się poddasz



Istnieje taki wymiar do ktorego właściwym jest docieranie







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz